11.07.2014

trudne pozegnanie, UN ADIEU DIFFICILE

Tak, jestem juz w Polsce.



***

MA CHÈRE FAMILLE, MES CHERS AMIS, MES CHERS FRANÇAIS,

Je ne pourrais pas vous remercier autant que je voudrais et je devrais. Vous avez ouvert vos cœurs, vous m'avez invitée d'entrer dans la famille, grâce à vous je me sens ici chez moi et à cause de VOUS c'est tellement difficile de partir!

Je suis arrivée en France il y a 10 mois. Je ne m'attandais pas à une année autant remplie de moments inoubliables!

Vous vous rappelez quand je suis entrée dans la classe pour la première fois? J'ai dit que j'espérais qu'on allait passer un an ensemble et que j'espérais que ça allait se bien passer. Mon échange en France n'aurait pu été meilleur!

***

Do napisania tego posta konczacego nie moge sie zebrac od dwoch tygodni. Te slowa podziekowan na gorze to tylko taki szkic tego co chcialam napisac w dniu wyjazdu, ale w koncu okazalo sie, ze nie ma kiedy, ze nie ma do tego glowy, a moja rodzina i przyjaciele i tak to co chcialam to przeczytali w listach. Pozegnanie bylo absolutnie straszne, a cale ostatnie dwa tygodnie kompletnie zalatane. W ostatni poniedzialek mialam mature ustna, potem osiemnastka Norwezki, czyli ostatnia impreza we Francji, troche jezdzenia pakowania, spedzanie czasu z rodzina. W piatek wieczorem na takim wspolnym posilku przy szkole brata z ludzmi z gminy zrobilam rodzinie niespodzianke i puscilam im na telebimie, na ktorym wczesniej ogladali mecz (Francja przeglala z Niemcami) filmik z naszymi zdjeciami z calego roku. Doprowadzilam wszystkich do lez, nawet sasiadki, ktorych nie znalam :) W sobote od rana zebralismy sie na dworzec, w aucie nikt praktycznie nic nie mowil, bylam juz tak zmeczona, ze nawet nie chcialo sie plakac, ale jak dojechawszy jako ostatnia z tych co odjezdzali zobaczylam cala ekipe ze lzami w oczach i moich przyjaciol, Adele, Mylene i Romain czekajacych na dworcu i juz ryczacych, mnie niewiele wiecej bylo trzeba. W pociagu ryczelismy absolutnie wszyscy. Najgorszy byl ten moment, kiedy stoisz juz w pociagu, a drzwi sie zamykaja. I jedziesz.

W Paryzu zobaczylismy sie wszyscy, ponad 250 wymiencow z calego swiata, ludzie, ktorzy stali sie Twoja rodzina, przyjaciolmi, z ktorymi zostawilas kawalek serca. Popoludnie spedzilismy na zajeciach podsumowywujacych wymiane i doswiadczenia miedzykulturowe, a wieczor i noc na wspolnej zabawie w ogrodzie biura narodowego AFS, gdzie mielismy garden party. Ostatni utwor - Titanic, a wszyscy biora sie za ramiona i robia olbrzymie kolo. Takie momenty sa magiczne i nie do zapomnienia. W kazdym razie nie musze chyba dodawac, ze nocy nie przespalismy, a w niedziele caly czas juz kogos zegnalismy bo grupami jezdzilismy na lotnisko.







caly moj chapter z Dordonii



Ja wyjechalam z miedzynarodowej rezydencji paryskiej po 8 rano, a wylecialam z Paryza o 13:30. Pomijam opis wszystkich pozegnan i placzu i tego co sie czuje, bo zaden opis tego dobrze nie ujmuje, zreszta nie chce straszyc tych co wyjezdzaja juz niedlugo! W samolocie uslyszalam polski i nie odezwalam sie ani slowem, nawet do personelu i ludzi obok zamiast przepraszam wpadajac na nich mowilam excusez-moi i jak po raz pierwszy powiedzialam w Polsce przepraszam, zeby przejsc to zrobilam to najciszej jak sie da. 
 
Lot spedzilam placzac i czytajac zeszyt wspomnien, w ktory wpisaly sie najwazniejsze dla mnie osoby i ktory mialam prawo otworzyc dopiero na pokladzie samolotu. Wykonczona po jakiejsc godzinie na chwile zasnelam, a jak juz sie obudzilam to paryski deszcz zmienil sie w polskie slonce i usmiechnieta wysiadlam z samolotu. 



















 Za moimi siostrami, Ola i Marcelina, tesknilam najbardziej. Dobrze miec juz je przy sobie i znowu sie z nimi klocic o bzdury! Pierwszy wieczor spedzony w Krakowie na Kazimierzu, a ja juz zdazylam sie pomylic i zaczac mowic do Marcy po francusku. Zorientowalam sie dopiero kiedy ona biedna spojrzala sie na mnie wymownie i dodala: czyli? Podobno mowilam tez z dziwnym akcentem, ktorego nie bylo slychac przez telefon i jakkolwiek bym sie nie starala i tak czulam sie nieswojo. Dziwnie jest wracac. Szybko widzisz, ze ludzie sie zmieniaja, ale ze tak naprawde paradoksalnie zostaja tacy sami i ja szybko tez sobie uswiadomilam, ze poki co wszystko jest dobrze, bo nie pozwalam sobie jeszcze tesknic, poki co tylko ciesze sie tym co sie wydarzylo. W kazdym razie potem juz prezenty dla rodzinki, powrot do Poznania, a tam przyjaciele czekajacy z szampanem u mnie w domu. Szybka wizyta w szkole, pierwsza przejazdzka tramwajem, kilka dni u Dziadkow i oto recepta na powrot na luzie.


 




 

Dżeska zasluguje na takie duze zdjecie, bo witala mnie po polsku CHLEBEM I SOLĄ! :D

Nie mam zamiaru opowiadac tu dokladnie o tym co robilam, gdzie z kim sie widzialam i jak wygladaja te ostatnie dni wymiany, bo nie o to dzisiaj chodzi. Dzisiaj chcialam Wam powiedziec jak bardzo wdzieczna jestem za ten rok i jak bardzo dziekuje przede wszystkim Rodzicom w Polsce za to, ze moglam wyjechac. Powrot po 10 miesiacach jest taki jakby nie bylo mnie jeden dzien. Zobaczylam juz najwazniejszych dla mnie ludzi i ukochany Poznan. Wiem, ze juz niedlugo zacznie sie porzadne dzialanie w AFSie Poznan jako wolontariuszka, ale poki co wszystko ze spokojem. Przespalam ostatnich kilka dni schowana na wsi u Dziadkow, ten tydzien jestem w Poznaniu, a co potem...? Zobaczycie, bo to nie koniec bloga :) beda zmiany, bedzie przebudowa, ale to nie koniec! Bo tak jak wymiana to zycie w zyciu tak cala ta przygoda to dopiero poczatek!

Zeby znowu sie usmiechnac, a nie tak jak wczoraj w nocy przegladac te listy i patrzec ze lzami w oczach na globus, kilka zdjec.

spotkanie miedzynarodowe AFS z tymi, co wrocili, co wyjezdzaja i nami, ktorzy konczyli program

osiemnastka Hanny, od prawej Jose Argentyna, Valerie Szwajcaria i Smita Tajlandia
Poczatek tegorocznych obchodow stulecia AFSu, pojechalismy do Sarlat, gdzie ze Stanow przyjechal zrekontruowany ambulans, od ktorego American Field Service (AFS) zaczal istniec.




AHA NO I NA KONIEC UWAGA UWAGA WYNIKI CZESCI MATURY, KTORA ZDAWALAM WE FRANCJI:

CZYLI ZDALAM LEPIEJ NIZ NIEJEDEN FRANCUZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Nie mam wiecej do dodania, po prostu DZIEKUJE MERCI THANK YOU, kazda osoba, ktora na to zasluguje wie, ze do niej mowie.

Ja wiem, ze z moimi miedzynarodowymi przyjaciolmi jeszcze sie zobacze tylko nie wiem kiedy. Ja wiem, ze bedzie ciezko tutaj, zwlaszcza jak zacznie sie rok szkolny, ale jakos damy rade.

Ja wiem, ze mialam swoje powody, zeby wracac do Krakowa i jestem szczesliwa, ze tak sie udalo.

Wiem tez, ze moja rodzinka tutaj za mna tesknila i dlatego dobrze juz ich wszystkich widziec.

Wiem, ze nie jestem sama, ale wiem tez, ze bede sie czula, jakby nikt mnie nie rozumial, dlatego AFS i ludzie z AFSu sa tacy wazni, bo oni przezyli to samo.

Wiem, ze mialam niesamowite szczescie moc spedzic ten magiczny rok z genialnymi ludzmi we Francji, wiec wiem co mowie, kiedy zachecam Was do wyjazdow i goszczenia (nadal szukamy rodzin goszczacych na od konca sierpnia!!).

Wiem jak opisac teraz w kilku slowach jak sie czuje - jakby ten ostatni rok mi sie przysnil...

i co moi drodzy... do zobaczenia na blogu? Nie dam Wam dlugo czekac na kolejne wiesci i nie dam o sobie zapomniec, to nie bylabym ja :)

Kasia Piskorska