13.09.2013

La première semaine en France

= pierwszy tydzien we Francji

Na samym początku chciałabym zaznaczyć, ze dziś pisze tylko po polsku z wieloma słówkami francuskimi. Od następnego razu będę pisała prawdopodobnie po polsku i angielsku, za to znajdziecie zawsze bardzo dużo słowek/ ciekawostek po francusku

First of all I'd like to say that this time my post is written only in Polish. There are also a lot of French words anyway. Starting from the next time I think that I will write in Polish&English but great amount of French words/curiosities will be always included.



Nawet nie wiem od czego zacząć opis tej przygody, która własnie sie zaczęła, ale zrobie wszystko zeby Wam ja przyblizyc. Do Paryża dolecielismy bardzo szybko, na lotnisku przywitali nas wolontariusze i inni ludzie, których przeloty były odrobinę wcześniej. Okazało się, ze pierwsza osoba, która poznałam był Jean ( czytaj: żą), wolontariusz z mojego regionu! Potem pojechaliśmy autokarem do scislejszego centrum Paryża, gdzie znajdował sie nasz hotel. A tam 273 ludzi, którzy przyjechali do Francji. W pokoju bylysmy w 5, razem z dziewczynami z Hong Kongu, Colorado, Tajlandii, Wloch i Czech, z ktorymi jestesmy takze w jednym regionie - AFS Perigord. W sobotę na sniadanie m.in. pierwszy na wymianie rogalik (un croissant), następnie wieża Eiffla (la Tour Eiffel) i energizery (czyli szalone zabawy) pod wieżą oraz na terenach obok. Potem lunch i pierwsza z wielu zjedzonych we Francji bagietka (une baguette), a następnie zajęcia z wolontariuszka typu: obawy, oczekiwania, zasady, cos o Francji itp.  Niestety nie mam wielu zdjęć, ale tego co sie działo nie da sie nimi wyrazić. Po prostu powiem tyle: jesli tylko macie możliwość pojechania na wymianę, to nie zastanawiajcie sie długo - jedzcie!!!





Generalnie nigdy nie rozmawiałam w tak krótkim czasie w tylu językach, albo chociaż nie nauczyłam sie kilku słów - angielski, francuski, polski (te trzy to oczywiste tutaj póki co) ale ponadto włoski, niemiecki, hiszpański i ten z Hong Kongu (i nie, to nie to samo co chiński)



(Niewielka część naszej grupy podczas przygotowań do energizera ;))

Co do Paryża - nie przyjechalam tu po to, zeby byc turystką, chcę się stać na tyle na ile to mozliwe Francuzką. W kazdym razie  wiem juz na pewno, ze wrocę do Paryża podczas mojego roku we Francji, dlatego ze jest magiczny i tak patrząc w większości z autobusu na serce Francji stworzylam listę rzeczy do zrobienia w stolicy!

À propos de Paris et toute la France - je n'y suis pas venue pour être une touriste. Je vais devenir le plus possible une française. Quand même je sais déjà que je vais revenir à Paris pendant mon année en France. Et c'est pourquoi j'ai préparé une liste de choses à faire la-bas.

- kawa przy malutkim stoliczku na zewnatrz jednej z kawiarni w którejś z pięknych, małych uliczek
= Un café dehors dans une de celles petites routes! 

- jogging nad Sekwaną, to fantastyczne tak biec w kierunku wieży Eiffla :))
= jogging au bord de la Seine, c'est incroyable - courir vers la Tour Eiffel :))

- przejazdzka rowerem po ulicach Paryża
= faire du vélo dans les rues de Paris

- wejście na jeden z milionów dachów kamienic pokrytych pięknymi kwiatami, zielenią i z niesamowitym widokiem
= montrer sur un de millions de toits pleins des fleures et c'est sur qu'avec un beau paysage

- pójście na jeden z pchlich targów (le marché aux puces), których mijalismy bardzo dużo
= aller au marché aux puces! J'en ai vu plusieurs à Paris!

Mam cos dodać? Napisz w komentarzu!
Il faut ajouter qqch? Écris-moi quoi dans un commentaire au dessous! 

A teraz w ramach podsumowania/ dziennika:

W niedziele pobudka o 5:45, pojechaliśmy pociągiem do Limoges a z Limoges innym pociągiem do Perigueux. Na peronie czekało na nas niesamowicie dużo osób - rodziny goszczace 17 osób z wymiany (w tym moja) oraz wolontariusze lokalnego AFS. 



Przyszła kolej na zdjęcia, na powitanie, na wspólne spotkanie (nazwijmy to podwieczorkiem = un goûter). Kolejny camp będzie juz tylko z ludźmi z chapteru na początku października.

(Świetna sprawa - na dworcach sa ogólnodostępne pianina! Muzyka tak łączy ludzi jak nic innego!)



Rodzina goszczaca jest świetna - poszliśmy na spacer po Perigueux a potem lody, w domu graliśmy w grę planszowa i zjedlismy kolacje (przystawka, danie główne, następnie na stół wchodzą same pomidorki z ogrodu, potem sery i bagietki, potem deser). Ja rozpakowalam walizki, spalowalam książki, jeden zeszyt do wszystkiego na dobry początek i byłam gotowa.








 Rano razem z Marie wyszlysmy z domu po 7 i pojechalysmy autobusem do szkoły. Bez zbędnych opisów - przed wejściem do klasy trzęsly mi sie nogi! Zaczęłam dwoma godzinami historii&geografii. Przedstawiłam sie po francusku na środku i usiadlam tam gdzie było wolne miejsce. I tu po cichu próbując sie dowiedzieć jak ma na imię koleżanka obok popełniłam automatycznie typowy błąd - chciałam jej podać rękę... Ona spojrzała sie na mnie dziwnie na tyle, ze od razu nauczyłam sie, ze reguła dwóch buziaczkow obowiazuje ZAWSZE! Klasa jest bardzo miła!! Jemy razem, spędzamy okienka, pokazują mi trochę szkole i okolicę szkoły, tłumacza jak tylko czegoś nie rozumiem ;) są super! Jestem w drugiej liceum literackiej i moj plan lekcji wyglada tak:


Drugiego dnia miałam tylko włoski od rana (niesamowicie sie cieszę kiedy prof zaczyna mówić po francusku, bo wtedy rozumiem ;)), potem kilka godzin wolnych i angielski (anglais specialité), na którym nauczę sie czegoś nowego na pewno! To, ze Francuzi mówią maksymalnie śmiesznie po angielsku to w wiekszosci prawda, ale są wsród nich tacy, którzy gramatyke i słownictwo maja na wysokim poziomie! Co do lekcji.. Rozumiem dużo wiecej niż myślałam, ze bede rozumieć! Co nie zmienia faktu, ze przyroda choć obejmuje materiał z naszego gimnazjum (np budowa oka..) jest trudna ze względu na słownictwo. Generalnie przedmiot któremu poświęcam większość uwagi i energii to francuski oraz historia&geografia, w końcu to na tych przedmiotach mamy analizy tekstów, wazne informacje itp. a to jest niełatwe nawet w języku ojczystym.

Trzeci dzień to środa czyli lekcje kończą sie w południe, od rana zaczynam 2xfrancuskim z wychowawczynia (la prof proncipale) na te lekcje przynioslam dla klasy ptasie mleczko! potem 2 godziny sportu - taniec w moim przypadku.. Wyglada to tak, ze Pani pokazuje kilku krokow, a naszym zadaniem w grupach jest je połączyć dodać cos od siebie, wymyślić temat, stroje, znaleźć muzykę. Generalnie nie ma zabawy ani śmiechu raczej - na wf jet zaliczenie i pani ocenia całkiem rygorystycznie.. To była dziwna lekcja.

W czwartek zaczynam o 9 i w międzyczasie mam 4 h okienka! 
No i teraz uwaga: w czwartek otrzymałam pierwsza ocenę! We Francji jest skala do 20. Ja otrzymałam z odpowiedzi na anglais specialité (takim rozszerzonym angielskim) 20/20! Generalnie nauczyciel podszedł i spytał czy ktoś chce odpowiadać.. Nikt.. No wiec: Kasja! (tak mnie tu nazywają, bo tak im łatwiej, wiec ja juz sie tak nawet sama przedstawiam) wywołał mnie po imieniu, no to mówię OK a on podchodzi i każe mi rzucić kostka... (=lancer un dé) Ja na to, ze nie nie, ja mogę odpowiadać, nie chciałam wylosowac któregoś z moich kolegów lub koleżanek.. No ale nie ma opcji, musiałam rzucać.. I na całe szczęście wypadło na mnie! No wiec odpowiedziałam o African Americans, Abrahamie Lincolnie, segregacji, dyskryminacji, zniesieniu niewolnictwa itp - miałam powiedzieć ile sie nauczyłam na poprzedniej lekcji. No i werdykt: 20/20!! :)

W piątek kończę lekcje o 17, na samym końcu mam 2 godzine TPE czyli czegoś w stylu prezentacji w grupach 3 os na wybrany temat, pracujemy intensywnie pól roku, prezentacja jest w lutym, a ocena z niej liczy sie tez jako z projektu maturalnego nazwijmy to tak :)

Generalnie w drugiej liceum we Francji zdaje sie pierwsza cześć matury -
z przyrody (sciences) oraz francuskiego.

Oto trochę zdjęć, nie ma ich maksymalnie dużo, sa tylko namiastka tego co tu mam, co czuje i co widzę. Od przyszłego tygodnia postaram sie Wam pokazać bardziej francuskie życie niż opisywać dokładnie co u mnie, ale wiem, ze niektórzy z Was chcieli wiedzieć i czekali na takie informacje, wiec voilà!

Park obok szkoły

Ratusz - l'hôtel de ville







Polski akcent ;)








Ach! I na zakończenie: pierwszy dostrzezony strajk (prawdopodobnie bede świadkiem jeszcze wielu innych, Francuzi uwielbiają strajkować)


Miłego weekendu! Ja juz mam masę roboty, zadań domowych, lektur itp itd :) ale jestem bardzo szczęśliwa! Napiszę znowu w przyszłym tygodniu!

Biz!

3 komentarze:

  1. Strajk - ulubiony sport Francuzów :)
    A ja zapraszam Cię do Paryża, dostałam się tam na magisterkę, od listopada. Więc jak tylko znajdę lokum (i mam nadzieję, że nie będzie to miejscówa pod mostem), to możesz wpadać!
    Uściski! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aa! Gratuluję! I dziękuję - mnie nie trzeba dwa razy powtarzac, do zobaczenia w Paryżu! :))

      Usuń
    2. Dzięki! To teraz trzymaj kciuki, żebym coś fajnego znalazła :) Do zobaczenia! :)

      Usuń

skomentuj