25.08.2014

Gdzie na wymiany jeżdżą Francuzi? & Kto przyjechał do Polski?

Gdzie by nie spojrzeć, tam coś do odkrycia. Gdzie by nie pojechać, tam ktoś do poznania. Wielu z moich francuskich przyjaciół odlicza już dni (pisząc J-3 przykładowo, co oznacza, że Jour J, czyli dzień D pisany przez wielkie D, czyli nasz wielki dzień za 3 dni) do wyjazdów. Niektórzy z nich już wrócili. Jednakże to niekoniecznie o nich samych, ale o miejscach ich podróży będzie dzisiaj. Dlaczego na przykład Francuzów nie ma jeszcze na wymianach w Polsce? :) Tego tematu dziś nie poruszę, ale chciałabym, żeby i to się zmieniło! Ale co ich ciekawi, czego szukają i jak sobie radzą w świecie bez posiłków o ustalonych porach, serów śmierdziuszków, czy bagietek?

 Kenza w Norwegii TUMBLR KENZY

Kenza jest moją bardzo dobrą koleżanką z francuskiej klasy i jak sama przyznaje, myślała i słyszała o wymianie wcześniej, ale to dzięki mojemu przyjazdowi zdecydowała się wyjechać! I tu komplikacje - bo wymarzony kierunek większości Francuzów w XXI wieku to Australia i Nowa Zelandia, ale by tam się na wymianę dostać, trzeba naprawdę mieć szczęście. Miejsc jest niewiele a popyt gigantyczny! 

Kenza jednak była bardzo zmotywowana, żeby odkryć nową kulturę i nauczyć się angielskiego (jest świetnym przykładem na steorytypowe umiejętności językowe Francuzów). Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie jej listy i cała aplikacja to moje tłumaczenie jej angielskiego :P Ale byłam z niej bardzo dumna, bo naprawdę próbowała! Teraz jest już w kontakcie ze swoim bratem goszczącym, rozmawiają po angielsku i słowo po słowie, dogadują się! Norwegia i kraje skandynawskie są chyba najpopularniejszą wśród Francuzów destynacją w Europie. W klasie miałam jeszcze inną koleżankę, która wróciła z wymiany w Finlandii. Problem polega na tym, że trzeba wykazać się potężną motywacją, żeby nauczyć się tamtejszego języka! Fiński został bowiem dla tej dziewczyny jedną wielką tajemnicą, choć angielski opanowała w świetnym stopniu.

***
Lina w USA FANPAGE LINY

Lina czyli tak naprawdę Pauline, to osoba gotowa na nowe wyzwania, ciekawa świata, ucząca się cały czas obserwować i oczyma i przez obiektyw. Chciała wyjechać i wyjechała - już jest w Stanach!

Poznałyśmy się kiedy byłam jeszcze we Francji. Tamtejszy AFS organizuje seminaria dla nas, tych co spędzali swoją wymianę w Dordonii w tym samym czasie co campy przygotowawcze dla wyjeżdżających. Dlatego też od samego początku mogliśmy wszyscy wymieniać się doświadczeniami, odpowiadać na pytania i pytać. Jak widzicie nasza AFSowa rodzinka obejmowała także Francuzów :)

Z Liną i Theaną (która jedzie do Argentyny, także z AFSem) spędziłyśmy także razem Święto Muzyki, więc zaprzyjaźniłyśmy się bardzo i poza oficjalnymi seminariami, czy wyjściami z ludźmi z AFSu.

Lina jest przypadkiem wyjątkowym ponieważ w Sarlat, gdzie świętowaliśmy w czerwcu stulecie AFSu, poznała PRZED WYMIANĄ swoją rodzinę goszczącą!! Otóż byliśmy tam my, wymieńcy, wolontariusze, a także przyszli wyjeżdżający z rodzinami, w tym Lina z rodzicami. Była defilada, była wystawa, warsztaty z dziećmi z pobliskich szkół, zdjęcia, rozmowy, a także spacer po mieście. Kiedy akurat wróciłam na stanowisko AFSu i usłyszałam głośne pytania gdzie jest Lina, gdzie jest Lina, odpowiedziałam spokojnie, że kupuje jakieś upominki dla swojej potencjalnej rodziny goszczącej w centrum informacji turystycznej i że za chwilę wróci. Okazało się, że ujrzawszy ambulans i nasze AFSowe Tshirty Amerykanie z Idaho do nas podeszli i naprawde zrozumiałym francuskim opowiadali o tym, że mąż był 40 lat temu na wymianie z AFS we Francji, teraz żyją sobie w Stanach, gdzie jego żona jest nauczycielką francuskiego, są teraz na wakacjach i że bardzo chcieliby gościć, więc chcieliby się dowiedzieć, czy ktoś akurat nie szuka rodziny goszczącej. Lina przyszła, w kompletnym szoku poznała jak się potem okazało swoich rodziców goszczących i poznali się także rodzice! Choć na dany moment nic nie było pewne, bo wszystko musi być oficjalnie potwierdzane i załatwiane, to teraz Lina jest już szczęśliwie u nich w domu! A ja nadal nie mogę uwierzyć w to jak to możliwe, że takie rzeczy dzieją się tylko z AFSem!



Tutaj wstawię link do strony na fb kolejnej Francuzki, Leslie znanej bardziej jako Gambi. Nigdy nie poznałyśmy się osobiście, ale bardzo lubiłam czytać jej wpisy ze Stanów na facebooku. Chciała przeżyć swój Americam Dream i dlatego wyjechała do USA. Tak jak ja wróciła do swojego drugiego domu po powrocie do pierwotnego domu razem ze swoją rodzinką.


***
Theana w Argentynie

Mama Thei była na wymianie w Stanach kilkadziesiąt lat temu. Jej opowieści były niesamowitym świadectwem tego, jak wymiana zostaje w myślach i sercu na całe życie! Słuchałam ich w Limoges, kiedy nocowałam u nich w ferie zimowe. Thea suma sumarum wyjechała do Argentyny, gdzie jako blondynka zrobi na miejscowych na pewno duże wrażenie!  Argentyna i Chile - takie destynacje są popularne wśród ludzi zafascynowanych hiszpańskim.

***
Clement w Malezji, Pierre w Austrii - chłopaki są chyba mniej wylewni i chętni do dzielenia się codziennością, bo choć drugi z nich prowadzi bloga, to jeszcze nie ma na nim wiele. Za to przyjrzyjmy się krajom - Malezja - nieprawdopodobnie popularna wśród Francuzów ze względu na angielski, którego chcą się uczyć, a Austria, czy Niemcy - o wiele mniej popularne, ale za to dla osób, które tam jadą i żyją przez rok stają się drugim domem i dzięki bliskości (żaden ocean nas nie dzieli) Ci Francuzi często tam wracają.

Ostatnim przypadkiem są Chiny i Japonia - chiński jest jednym z często nauczanych w liceach języków we Francji! Dlatego też osoby znające bazy często decydują się na wyjazd na wymianę właśnie tam. Osobiście znam jedną dziewczynę, która wróciła z Chin i jednego chłopaka, który jest od pół roku w Japonii - oboje są pod wielkim wrażeniem zmian, jakie ich tam czekały, ale wyjeżdżając nastawiali się na kompletną zmianę świata i to akurat sprawdziło się w 100 procentach.

Na sam koniec Polska - czy jest kierunkiem wyjazdów Francuzów? Pewnie nie wszystkich, ale w minionym tygodniu spotkałam dwóch - Marie, moja przyjaciółka z francuskiego liceum, przyjechała do mnie w odwiedziny, a w czwartek w Piekarach w biurze AFS spotkałam się z Rodrigue, który w Polsce spędzi rok w ramach EVS. Widzieć ich to przyjemność i duże ułatwienie mojego powrotu do Polski - jeszcze chwila czucia się jak we Francji, zupełnie inny ton głosu mówiąc po francusku, moment wymieszania się dwóch żyć i szybkie przypomnienie, że przecież życie ma się tylko jedno :)

A Wy? Już myślicie o wyjeździe? :)
Na koniec wstawiam dodatek, kilka zdjęć z arrival campu uczniów zza granicy (z całego świata!!), którzy przyjechali na ten rok do Polski. Spędziliśmy w Krakowie świetny długi weekend, intensywnie pracowaliśmy i wyśmienicie się czuliśmy w swoim towarzystwie AFSerów = wymieńców i wolontariuszy :) Warsztaty, zabawy, spotkania, rozmowy... :) Post o tym, czego oni szukają w Polsce i kim są też znajdziecie na blogu, tylko że jeszcze nie tak od razu - dajmy im rzucić się na głęboką wodę i odkryć nowy świat :)

Mam nadzieję, że spodobał Wam się dzisiejszy post i do zobaczenia na blogu niedługo!

Ściskam Wam serdecznie już z Poznania,

Kasia







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj